niedziela, 28 kwietnia 2013

Targ śniadaniowy na Żoliborzu

Kto by nie chciał zjeść śniadania na trawie w najpiękniejszej dzielnicy Warszawy? Dla mnie to miejsce idealne. Nie tylko można przekąsić małe co nie co, ale pobyć wśród ludzi, którzy napawają się chwilą weekendowego spokoju.
 
Inauguracja targu śniadaniowego przypadła na 27 kwietnia 2013 r., a sam targ miał miejsce tuż obok Cytadeli, a dokładnie rzecz ujmując między Cytadelą a Placem Inwalidów na Żoliborzu. Ideą wydarzenia jest promocja ekologicznej i tzw. "zdrowej" żywności. Wystawiane produkty, które można było nie tylko zjeść na miejscu, ale również zakupić posiadały certyfikaty, były w pełni naturalne oraz ekologiczne, a co najważniejsze były to produkty wytwarzane i powstałe z pasji. Podczas imprezy można było nie tylko zjeść śniadanie na trawie wśród znajomych, ale również napić się kawy, kupić rośliny do ogródka lub na balkon, zakupić kolorowy koszyk na zakupy oraz na rower, zrobić przegląd swojego ulubionego roweru i go na miejscu naprawić. Nie zabrakło również atrakcji na małych pociech - smakołyki, lody na patyku, lemoniady, przejażdżki na kucyku.
 
Organizatorzy wydarzenia zapowiadają, że kolejne edycje będą jeszcze bardziej rozbudowane, a goście targu będą mogli brać udział w warsztatach kulinarnych, spotkaniach z kuchennym designem oraz będą mogli gotować na świeżym powietrzu.
 
Jest to świetne miejsce promujące małe polskie przedsiębiorstwa, które urzekają swoją ofertą oraz niebagatelnymi nazwami. Mnie najbardziej urzekła nazwa "Myszy i ślimaki", które oferują niesamowite wypieki różnego rodzaju.
 
Ja z niecierpliwością czekam na kolejny targ śniadaniowy z całym pakietem atrakcji i wydarzeń mu towarzyszących!
 
Jak będziecie mieli taką możliwość to koniecznie wpadnijcie na kolejną edycję targu i poczujcie sami ten klimat, smaki i zapachy, a także niesamowitą atmosferę, która rozpościera się tuż koło żoliborskiej Cytadeli.
 
 

 












A na koniec przedstawiam Wam mój nowy nabytek, a w zasadzie prezent, który otrzymałam w ramach spaceru po śniadaniowym targu - ciemnoróżowy koszyk na rower ;)



sobota, 27 kwietnia 2013

Coffe & Wine Inspirations rozdaje!

Kochani,
 
Bez żadnej rocznicy, specjalnej okazji, okrągłej liczby wejść i komentarzy na naszego bloga, ogłaszamy rozdanie na naszej stronie.

Co możecie dostać? ;)

 



 



1. Czerwony lakier do paznokci marki Inglot - kolor nr 021"Vernis a Ongles"
2. Krem do rąk The Body Shop - Almond Hand & Nail Cream


Co zrobić, aby je mieć? ;)

1. Polubić naszego fanpage'a na FB TUTAJ
2. Dodać nasz blog do obserwowanych.
3. Napisać w komentarzu do tego postu w kilku słowach za co lubicie nasz blog i o czym  chcielibyście czytać.
4. Napisać w komentarzu pod jaką nazwą polubiliście nasz fanpage i pod jaką nazwą obserwujecie nasz blog.

Spośród Waszych odpowiedzi wybierzemy tę, która najbardziej trafi do naszego serca. Wynik rozdania ogłosimy 15 maja 2013 r.

Trzymamy kciuki!

niedziela, 21 kwietnia 2013

Weekend w mieście

W końcu nastała wiosna, a dzień opatulają słoneczne promienie, które towarzyszą nam do późnego popołudnia a wręcz wieczora.
 
W każdy weekend staram się przede wszystkim wyspać po ciężkim tygodniu w pracy oraz gonienia za codziennymi obowiązkami. Przyznam szczerze, że ostatnimi czasy dopadł mnie jakiś marazm i najchętniej każdy weekend spędziłabym w łóżku w towarzystwie dobrych filmów, ale na szczęście obowiązki i różne wizyty znajomych lub u znajomych mi na to nie pozwalają. W ten weekend postanowiłam odkurzyć swój rower i wyruszyć nim na okoliczną wycieczkę, a że mieszkam w okolicy pięknego parku i wielu łąk, dlatego z przyjemnością na nią wyruszyłam by na chwilę oderwać się od miejskiego zgiełku. Już za niedługi czas mam nadzieję weekendy spędzać poza miastem, ale póki co okazuje się, że również w mieście można odpocząć i na chwilę oderwać się od szarych budynków.
 
Moja wycieczka zakończyła się przebitą oponą i zakupami w pobliskim sklepie ogrodniczym, ponieważ uzupełniam kwiaty po zimie w moim blokowym ogródku. Jest to dla mnie idealny sposób na relaks. Sama siebie o to nie podejrzewałam, że sadzenie oraz dbanie o kwiaty i zioła będzie mi kiedykolwiek sprawiało przyjemność. Pamiętam, że jako dziecko jeździłam z rodzicami na działkę i dziwiłam się jak przy pieleniu grządek z kwiatami i warzywami mogą wypoczywać. Teraz sama dokupuje kolejne kwiaty, kolejne zioła, by sadzić, doglądać, podlewać, przerywać. A moim marzeniem jest, aby mieć kawałek ziemi, aby zasadzić swoje warzywa i drzewa owocowe. No cóż może to przychodzi z wiekiem ;)


 





 
A w niedzielę miło jest zasiąść na tarasie z kubkiem kawy i nacieszyć się domem, ciszą i spokojem...
 
 
 
 
W sobotni wieczór, po całym dniu atrakcji wybrałam się do kina ze znajomymi na Panaceum. Napiszę krótko, bo warto zobaczyć ten film samemu... Od dawna żaden film nie zaskoczył mnie swoim zakończeniem tak jak ten. Od początku do końca trzymający w napięciu. Film ten tak obrazowo pokazuje coraz częstszą chorobę cywilizacyjną, którą jest depresja, że sama zaczęłam w środku czuć niepokój stanami, jakie przechodzi chora osoba. Aż niemożliwe co musi się wtedy czuć, przeżywać, kiedy emocje wewnętrznie rozdzierają. Jest też druga strona pokazana nie tylko od strony pacjenta, ale także lekarza psychiatry, który nie kończy wizyty wraz z wybiciem równej godziny...
 
 
Zdjęcie: Filmweb
 
Tak więc Kochani zachęcam Was do aktywnego spędzenia czasu wolnego - pójścia na rower, co teraz jest bardzo proste nawet kiedy nie ma się swojego, bo można wypożyczyć rower publiczny, nadrobienia zaległości kinowych, oddaniu się swoim pasjom, spotkania ze znajomymi i przyjaciółmi czy przeczytaniu nowo zakupionej książki.
 
Miłego & słonecznego weekendu!

środa, 17 kwietnia 2013

o mojej miłości. o moim jakże uroczym uzależnieniu.

ostatnie dni pokazały, że zima zaczyna się tym razem zawijać już na dobre. pojawiło się słońce, które bardzo skutecznie powoduje topnienie śniegu, słupki termometrów zaczęły iść powoli w górę, zauważyłam coraz lżejsze kurtki na ulicach, no i ... buty. wszelkie kozaki zostały pochowane głęboko do szaf, a na pierwszy plan wysuwają się wiosenne pantofle, baletki.

te wszystkie czynniki spowodowały moje pojawienie się w kilku miejscach, dobrze znanych mi miejscach, bo powiązanych z moją pewnego rodzaju pasją, pewnego rodzaju uzależnieniem... moją miłością, którą są.... BUTY. :)
muszę przyznać, że chyba żadne z tych, które posiadam, a jest ich kilkadziesiąt par, nie są zakupione zgodnie z planem. większość z nich nabyłam niespodziewanie, pod wpływem emocji, bo nie mogłam się oprzeć, bo się zakochałam, bo mówiły do mnie z wystawy, bo po prostu MUSIAŁAM JE MIEĆ!

niestety dla mojego kręgosłupa, kocham obcasy, w dodatku jak największe! te niższe też są ok, ważne żeby były, bo wtedy noga wygląda niesamowicie, kobiecość aż bije na kilometr! :)
propozycja baletek też czasami się pojawia, bo noga jednak musi odpocząć...

oczywiście moim marzeniem jest mieć osobna garderobę, tylko na buty, w moim mieszkaniu/domu, który będzie już tym docelowym :) a teraz, jako, że znana jestem też z dość częstej zmiany miejsca zamieszkania, kombinuję i upycham gdzie się da.

poniżej kilka propozycji, z którymi rozpoczynam sezon wiosenny - Aldo i Zara - dwie główne marki przodujące w moim cudownym świecie butów :)
zdjęcia robiłam na szybko, podczas wiosennych porządków, więc nie są zbytnio szałowe...