poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Odwiedziny w She Is a Riot.

Ostatni weekend to był dla mnie czas na nadrobienie prywatnych zaległości. Zajęcia na studiach pochłaniają ostatnio mój cały czas, ale muszę przyznać, że realizacja projektu z grupą, do której zostałam przypisana to czysta przyjemność więc nie narzekam.

Ale w końcu jednak kiedyś trzeba nadgonić zaległości i zająć się domowymi obowiązkami oraz nadrobić zaległości towarzyskie. W pogoni za wolnym czasem i za przyjemnością znów przez przypadek trafiłam do jednego z moich ulubionych miejsc, czyli She Is a Riot na Mysiej 3 w Warszawie. Trafiłam tutaj kilka miesięcy temu i miałam okazję porozmawiać z właścicielką i założycielką marki o ideii tego miejsca. Ma to być miejsce pełne inspiracji i rozmaitości, ma być szczyptą przyjemności w tym szalonym świecie, chwilą zatrzymania i zapomnienia. A do tego wszystkiego ma być miejscem, do którego warto zajrzeć, kiedy szuka się wyjątkowego prezentu dla kogoś bliskiego. Nie wiem czy mieliście kiedykolwiek odwiedzić to miejsce, ale wydaje mi się, że udało się stworzyć właścicielce właśnie taką przestrzeń, którą opisywała podczas naszej rozmowy. Sama chętnie do niego wracam i wybieram coś dla siebie lub dla bliskich mi osób. I tym sposobem nabyłam: torebkę Zofii Chylak, płytę winylową Adele na prezent, książkę kucharską "What Katie ate?" oraz mój ostatni nabytek "Jeff Bezos i era Amazona". Jest to miejsce różności przeróżnych. Poczynając od francuskich słodkości, po książki dla dzieci, ale także dla dorosłych o tematyce różnej, poprzez albumy muzyczne, ale także fotograficzne, niespotykane na polskim rynku kosmetyki i perfumy i wiele innych ciekawostek, które powodują, że nie można wpaść tu tylko na chwilę.










Udało mi się również odwiedzić w niedzielę Targ Śniadaniowy na Mokotowie i choć było strasznie zimno to miło było zjeść śniadanie na dworze i zakupić do domu kilka lokalnych przysmaków. Dodatkowo trafiliśmy na Panią, która sama przygotowuje karmę dla psów i kotów z samych naturalnych produktów. Zakupiliśmy kilka ciasteczek na próbę dla naszego Rusa, a po rozmowie z Panią stwierdziłam, że jeżeli sama dbam o zdrowe jedzenie to zwierzak również powinien zdrowo jeść. Dlatego od teraz sama mu przygotowuje jedzenie, gotuję kurczaka czy zapiekam rybę w piekarniku, aby nie jadł tych wszystkich sztucznych karm z dodatkiem soi i innych ulepszaczy. Zobaczymy jak długo wytrzyma, bo póki co nie przejął nawyków jedzeniowych swoich właścicieli i uwielbia saszetki kupowane w sklepie. Jeżeli macie zwierzaka i chcielibyście co nie co się dowiedzieć na temat karm przygotowywanych bez ulepszaczy zapraszam na stronę www.psieikocielakocie.pl.







 



Oprócz przyjemności były też domowe obowiązki, które akurat zaliczam do tych miłych i przyjemnych, czyli sadzenie kwiatów i ziół na ogródku oraz tarasie. 



Mam nadzieję, że Wasz weekend był ciekawy, inspirujący, a przede wszystkim, że mieliście chwilę, aby odpocząć.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Odkrywając magiczne miejsca - Lublin

Ostatnie dni to istna pogoń i brak czasu na swoje własne przyjemności, ale za to miałam okazję pobyć kilka dni w jednym z miast, które odkryłam dwa lata temu przy okazji Carnavalu Sztukmistrzów, czyli mowa tu o Lublinie. Jestem zauroczona klimatem tego miasta i ludzi, którzy go tworzą. Lublin to faktycznie miasto inspiracji i trudno się nie zgodzić z ich claimem. Mam tam już nawet swoje ulubione miejsca, które opiszę niebawem: Paleta Smaków, Heca i Trybunalska, a na pewno jest ich znacznie więcej, tylko jeszcze nie udało mi się do nich dotrzeć.


W Lublinie miałam okazję również porozmawiać o moim nowym pomyśle i projekcie, który niebawem rozpocznę realizować. Tak więc niebawem nie tylko o lubelskich fajnych miejscach, ale także o nowym projekcie, który mam nadzieję uda mi się zrealizować. A póki co zapraszam Was na krótki spacer po lubelskiej starówce. Jako, że jestem ogromną fanką kamienic i starej zabudowy, dlatego to ona będzie bohaterem dzisiejszego wpisu.












No dobrze. Jednak udało się znaleźć chwilkę na małą przyjemność i odebrałam paczkę z Risk Made in Warsaw. Zainspirowała mnie najnowsza kolekcja do tego, aby zainwestować w ołówkową spódnicę. Muszę przyznać, że jestem nią zachwycona. Idalnie leży, kryje wszystkie mankamenty, a pośladki wyglądają w niej naprawdę seksownie. Do tego bardzo fajnie wydłuża sylwetkę. Zamierzam ją nosić do białych trampek, balerinek i szpilek. A jak Wam się podoba ta stylizacja?










Może i Was zainspiruje ta stylizacja do zakupu spódnicy ołówkowej, jeżeli jeszcze nie posiadacie takiej w swojej szafie :)

niedziela, 10 kwietnia 2016

Kuchenne rewolucje

Wiosna nadeszła, choć ostatnio pogoda nie dopisuje, ale mam nadzieję, że to tylko przejściowy stan i na zbliżającą się majówkę zawita słońce i ładna pogoda :) A tymczasem razem z ukochaną sąsiadką postanowiłyśmy skorzystać z wiosennych uroków i rozpocząć sezon grillowy. Tak więc w sobotni wieczór, wraz ze znajomymi, oficjalnie otworzyliśmy sezon grillowy.
Potraw na tę okoliczność było sporo, a jako że lubię gotować to postanowiłam przygotować chleb domowej roboty z suszonymi pomidorami i tymiankiem, kurczaka w panierce z herbatnkików, czosnku, pietruszki i masła oraz brownie z sosem buttescotch.







W dzisiejszym poście chciałabym się z Wami podzielić przepisem na nieziemsko pyszne czekoladowe brownie.

Przepis na brownie znalazłam w najnowszej książce "What Katie Ate: weekend Katie", którą gorąco polecam osobom, które lubią potrawy z warzyw, a mięso spożywają tylko od czasu do czasu. Znalazłam w niej sporo fajnych i smacznych przepisów. W swojej biblioteczce posiadam jej ostatnią książkę kucharską, ale niestety było w niej, jak dla mnie, za dużo mięsnych przepisów i rzadko z niej korzystam. Przepis na brownie wykorzystałam na grillowy wieczór, aby trochę osłodzić spotkanie, ale świetnie pasuje na każdą inną okazję. Także wtedy, gdy po prostu mamy chrapkę na coś słodkiego i pysznego.


Podwójne czekoladowe brownie z sosem butterscotch.


Składniki:


  •  110 g masła roztopionego i lekko schłodzonego
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 3 jajka z hodowli ekologicznej
  • 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 szklanki kakao w proszku, przesienago
  • 2 łyżki mleka
  • 100 g dobrej jakości gorzkiej czekolady, drobno posiekanej
  • 250 g wiśni ze słoika, dokładnie odsączonych
  • cukier puder do posypania
Słony sos butterschotch:
  • 2/3 szklanki brązowego cukru
  • 1 szklanka śmietany kremówki
  • 75 g masła, pokrojonego w kostkę
  • 1/4 łyżeczki soli morskiej, pokruszonej w moździerzu
Włącz termoobieg i rozgrzej piekarnik do temperatury 180 stopni C. Natłuść i wyłóż papiereme do pieczenia dno i boki brytfanki o wymiarach 28 cm x 18 cm x 3 cm.

Przygotuj sos butterscotch. Umieść wszystkie składniki w rondlu i doprowadź do wrzenia, często mieszając. Gotuj na małym ogniu ok 15-20 min, aż sos zgęstnieje i stanie się gładki. Odstaw do wystygnięcia.

Do miski wlej roztopione masło i ekstrakt z wanilii, wsyp cukier puder, wbij jajka i wszystkie składniki wymieszaj. Przesiej do masy mąkę, proszek do pieczenia oraz kakao i mieszaj drewnianą łyżką, aż powstanie ciasto. Wmieszaj do ciasta mleko, następnie posiekaną czekoladę i wiśnie.

Przełóż połowę ciasta do brytfanki i wygładź jego wierzch. Nałóż warstwę toffii i przykryj resztę ciasta. Piecz 35-40 min lub do czasu, aż ciasto będzie dobrze upieczone w środku, a z wierzchu lekko popęka.

Po wyjęciu pozostaw ciasto w brytfance do całkowitego wystygnięcia i dopiero wówczas pokrój je na porcje. Przed podaniem posyp cukrem pudrem.

Mam nadzieję, że ciasto zasmakuje Wam tak samo, jak mi :)






A po wieczorze pełnym pyszności i w doborowym towarzystwie jajka z pomidorami i siedmioma libańskimi potrawami to wręcz idealny początek kolejnego dnia.



A na koniec jeszcze dwie stylizacje, które ostatnio mnie oczarowały, a może staną się dla Was inspiracją na wiosenne dni.


Źródło: The Sartorialist

I propozycja znalexiona na moim ostatnio ulubionym blogu Garance Dore. Wersja na codzień i do pracy, a także wersja wieczorowa tego samego stroju. Dla mnie świetny pomysł i rozwiązanie, a do tego wygodne i eleganckie.




Tym samym życzę Wam miłego początku tygodnia :)


sobota, 2 kwietnia 2016

Wiosenne porządki i kulinarne wyzwania

No i w końcu mamy wiosnę! Yupi! Strasznie się cieszę, bo w końcu mamy długie dni, po pracy można wyjść na longboard czy pobiegać w przyjemnej temperaturze i w końcu można schować zimowe rzeczy głęboko do szafy. Nie wiem jak Wy, ale ja co roku chowam do kartonów zimowe rzeczy i na półkę wykładam letnie. W zeszłym tygodniu schowałam wszystkie zimowe buty, a wyłożyłam mokasyny i baletki, w których od kilku dni namiętnie chodzę.

W ten weekend postanowiłam otworzyć sezon ogródkowy. Tak więc prawie cały dzień spędziłam na rozkładaniu mojego mini stolika z krzesłami, przy którym piję kawę popołudniami, sadziłam bratki w doniczki i relaksowałam się gotując wszelakie potrawy. Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami przepisem na bardzo prostą sałatkę, którą znalazłam w książce kucharskiej, którą posiadam już prawie dwa lata (tak więc nawet po takim czasie można dokonywać ciekawych odkryć :)) oraz wiosną, której świadkiem była Dorotka.

Leniwa sobota zachęciła mnie również do zakupów, którymi jestem szczerze zachwycona. Zakupiłam książkę kucharską: What Katie Ate "Weekend Katie" oraz najnowszą płytę Adel, w której jestem zakochana. Tak więc wiosenne porządki umilały mi najnowsze utwory artystki oraz kieliszek białego wytrawnego wina.

Przepis na sałatkę z odrobinę wasabi "Sałatka z fenkułu i jabłka z wasabi".

SKŁADNIKI:

2 małe fenkuły
2 średnie ogórki szklarniowe
1 kwaśne jabłko
4 łyżki posiekanego koperku
2 łyżki soku z cytryny

SOS

1 łyżeczka wasabi
2 łyżki wody
4 łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia
sól
czarny pieprz

Fenkuł należy przekroić na pół, wykroić twardy głąb, a potem pokroić na cienkie pióra. Ogórki kroimy na cienkie plastry, a jabłko obieramy i kroimy w kostkę i skrapiamy sokiem z cytryny. Dodajemy koperek.
W szklance łączymy wasabi z wodą tak aby wasabi dobrze się rozpuściło. Dodajemy oliwę, sól i pieprz i mieszamy. Polewamy sałatkę i dokładnie mieszamy wszystkie składniki.





A to wszystko w towarzystwie oto tego młodego dżentelmena, który obecnie śpi na fotelu po prawie całym dniu spędzonym na dworze i najnowszej płyty Adele. Tym razem na winylu.





A poniżej przepiękna wiosna według Dorotki. Link do strony autorki zdjęć znajdziecie TUTAJ.











Miłego wiosennego weekendu Wam życzę Kochani! :)