21 września. dzień, na który czekałam od kilku miesięcy. dzień, w którym te kilkadziesiąt minut miało być najważniejsze. premiera 'Jesteś Bogiem'.
rezerwację w kinie zrobiłam już kilka dni wcześniej. wiedziałam co się będzie działo, a przynajmniej spodziewałam, mając w pamięci dzikie tłumy w okresie, w którym ludzie oszaleli na punkcie 'Listów do M'.
na film wybrałam się z moją przyjaciółką. bar i nachosy były zawsze punktem obowiązkowym w agendzie. nie tym razem. tym razem obie bez słowa ruszyłyśmy do sali.
pierwsze sceny i już słyszę te znajome dźwięki... słowa, twarze.
wychowywałam się na kasetach w rytmie hip hop'u. Kaliber 44, Paktofonika - tak zwane 'must have' na tamte czasy. dlatego serce drgnęło mi już na początku.
nie będę opisywać o czym jest ten film, bo to oferuje filmweb. poza tym... czy jest ktoś kogo ominęły zapowiedzi tej, dla mnie wspaniałej, sztuki filmowej?
celem tego posta jest podzielenie się z Wami tym, co przeżyłam. tym, co mnie poruszyło. i tym jak to się wszystko zakończyło.
przede wszystkim wielki szacunek dla reżysera Leszka Dawida. niesamowite odtworzenie czasów sprzed 14 lat, w najdrobniejszym szczególe. począwszy od bloków, osiedlowych ławek i budek telefonicznych, poprzez wnętrza mieszkań, samochody, autobusy, skończywszy na najzwyklejszym w świecie walkmanie czy pierwszym komputerze.
Marcin Kowalczyk, wcześniej totalnie mi nieznany. na tym ekranie zobaczyłam go wówczas po raz pierwszy. poziom i sposób w jaki zaangażował się w odegranie tej roli zasługuje na największe oklaski. Magik w wielu momentach został pokazany bardzo prawdziwie: jak Marcin zaciskał szczękę i ruszały mu się kości policzkowe, albo jak mówił: "Kurwa, ja pierdolę!" - to było żywcem wzięte od Magika. no i chłopak nauczył się fajnie rapować. naprawdę, to jak wykonał "Plus i minus", chapeau bas.
Dawid Ogrodnik i Tomek Schuchardt odtworzyli wszystko równie wiernie i przekonująco.
tego się nawet jak filmu nie oglądało. ale jak historię, nie tyle opartą na faktach, co autentyczną. z realnymi postaciami.
przez cały czas trwania filmu, z przyjaciółką wymieniłyśmy bodajże jedno zdanie. nie było mowy o rozmowach, komentarzach. zresztą mnie tam nie było, w tym kinowym fotelu. ja wówczas byłam z nimi, na osiedlu. z chłopakami, z papierosem i w spodniach z krokiem w kolanach.
w połowie nie wytrzymałam, nie odrywając oczu od ekranu, w ciemnościach przeszukiwałam torebkę w nadziei na znalezienie paczki chusteczek. bo ten film.... to jest bardzo smutna historia. pokazująca ówczesne realia, walkę o siebie, walkę o marzenia. dążenie do realizacji pasji w tak trudnych warunkach, w otaczającym ich bardzo specyficznym środowisku.
słyszałam skądinąd, że mało w tym wszystkim prawdy. ok - być może wiele faktów, zdarzeń zostało zniekształconych, pokazanych w innym ujęciu, ale tutaj liczy się Magik. bo to dla niego ta produkcja powstała. ku jego czci. i myślę, że jest cholernie dumny patrząc na nas z góry.
kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, jedyne co byłam w stanie powiedzieć to: 'Aga, poczekajmy, aż oni wszyscy stąd wyjdą, nie jestem w stanie.' z twarzy spływał mi makijaż, sukienka była mokra, a chusteczki można było wyciskać. teraz też mam łzy w oczach. i plącze się w głowie pytanie 'jak ciężko musiało mu być, że nie dał rady?'
wróciłam do domu i przez pół nocy słuchałam kawałków, które usłyszałam tamtego wieczoru w sali kinowej, ale i całej reszty równie znanej, niezapomnianej.
jeden z nielicznych filmów, który wzruszył mnie i poruszył tak bardzo. tak głęboko. w dodatku film polski. genialny.
wszystko ma swoje priorytety. tymi słowami zakończę.
* zdjęcia zostały pobrane ze strony filmweb.pl
nie słuchałam Paktofoniki. byłam dzieckiem, które widziało napisy - jesteś bogiem - na murach, ale ich nie rozumiało. poszłam na film z ciekawości, znając jedynie część refrenu jednej z piosenek. żałuję, że odkryłam ich tak późno.
OdpowiedzUsuńto jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. uniwersalny. świetnie zagrany. wzruszający. doskonały.
pozdrawiam.
Aga,
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że dotarłaś do tego posta i podpisałaś się pod nim takimi właśnie słowami...
pozdrawiam gorąco,
D.